Jess |
Wysłany: Pią 21:43, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
A to wywiad z najnowszego Super Volley'a:
- Jak się czujesz w roli idola?
= Nie przesadzajmy z tym idolem. Powiedziałbym raczej, że dzięki siatkówce stałem się rozpoznawalny. To fantastyczne uczucie, kiedy - czesto nieznani mi ludzie - okazuja tyle życzliwości i sympatii. Staram się zawsze mieć dla nich czas. Wiem, że to ważne. Dobrze pamietm, jak to jest, bo jeszcze niedawno sam - tak jak oni teraz - starałem się dotrzec do znanych sportowców.
- Twoja obecna pozycja to efekt talentu, czy pracy?
= Nie potrafię oddzielic tych czynników. Niektórcyh barier nie da sie pokonac nawet najcięzszą pracą. Z drugiej strony naturalne predyspozycje nie rozwina się bez odpowiedniego treningu, więc odpowiedź może byc tylko taka, że poprzez pracę staram się rozwinąc cechy, które otrzymałem w genach.
- Czy to rodzinne?
= Rodzice tez uprawiali sport. Mama była wioslarka, tata grał w piłke nożna i jako junior w koszykówkę. Joanna - moja starsza siostra była pierwszoligową siatkarką.
- Była?
= Różnica między nami wynosi dziewięć lat. Zakończyła kariere, ma rodzinę, niedawno urodziła córeczkę, ale została w branży. Jest nauczycielka wychowania fizycznego.
- Chciałes ja naśladowac?
= Nie od razu. W dzieciństwie chodziłem z tata na mecze Zawiszy. Wtedy chciałem zostać piłkarzem. Do końca szkoły podstawowej z równym powodzeniem bawiłem się w piłkę nożną i siatkówkę.
- Co zdecydowało o ostatecznym wyborze?
= Przede wszystkim warunki fizyczne. Nie bez znaczenia był też wpływ siostry. Z powodu różnicy wieku wiele nas dzieliło, ale siatkówka zawsze była tematem wspólnym.
- Jak rodzice się odnieśli do twoich sportowych planów?
= Nigdy nie miałem problemów z nauką, więc moja zabawa w sport nie była tematem sporów. Pewien problem pojawił się po szkole podstawowej, kiedy zacząłem się wybierać do szkoły mistrzostwa sportowego. Siostra grała w tym czasie w Szwajcarii, więc mama - jak to mama - chciała choć jedno z nas mieć przy sobie. Tata popierał pomysł wyjazdu i w końcu jakos przekonaliśmy mamę.
- Czy czteroletnie "zesłanie" do Spały nie było dla ciebie uciążliwe?
= Musiałem zapomniec o urokach życia w mieście. Dni były do siebie podobne jak dwie krople wody. Treningi, nauka, treningi... Graliśmy w lidzie i róznych turniejach, więc po każdym powrocie było odrabianie zaległości szkolnych. To była ta ciemniejsza strona, ale była i druga, dużo ciekawsza. Przez Spałę przewija się stale wileu interesujących ludzi, wiec miałem okazję, żeby ich poznać. Z niektórymi utrzymuje kontakt do dzisiaj. Nie załuję tych czterech lat. Uwieńczeniem owego "zesłania" było mistrzostwo swiata.
- Jak świetowaliście swoje złoto?
= Po finale nie było czasu, ale na lotnisku w Dubaju mieliśmy siedem godzin czekania na połączenie. Umówilismy sie jeszcze przed turniejem, że jeśli zdobędziemy złoto, to wypalimy...cygaro zwycięstwa. Siedzielismy więc na tym lotnisku i puszczaliśmy dymy. Było wiele śmiechu, bo przeciez na co dzien zaden z nas nie pali. Dopiero wtedy zaczęło do nas docierac, że zrobiliśmy na tych mistrzostwach niezły numer. W Polsce było wspaniałe świętowanie oraz wielka feta. Czy wyobrażasz sobie lepszą nagrodę za te cztery lata w Spale?
- Siatkówka to zawód, czy pasja?
= Długo myślałem, ze to będzie zabawa, ale po przeprowadzce do Częstochowy musiałem zmienic nastawienie. To moja praca. Jestem szczęściarzem, ponieważ moja praca jest dla nie przyjemnoscią i źródłem satysfakcji.
- Jak przeżyłeś przejście do ligowej siatkówki?
= W zasadzie bez stresu. W Częstochowie spotkałam się z ciepłym przyjęciem. Debiutowałem w Szczecinie. Nie byłem szczególnie stremowan, potem z meczu na mecz czułem się co raz pewniej, aż wywalczyłem miejsce w wyjściowej szóstce.
- A potem w reprezentacji...
= Jadąc na pierwsze zgrupowanie miałem wiekszą treme niż przed debiutem. Zastanawiałem się jak zostane przyjęty w grupie najlepszych i najbarzdiej doświadczonych zawodników.
- Jak było?
= Potraktowali mnie życzliwie, a ja sobie uświadomiłem, że na ich doświadczenie będę paracował latami.
- Czy rodzice śledzą twoje wystepy?
= Są moimi najwierniejszymi kibicami. Jak tylko czas im pozwala, to podróżuja po całej Polsce.
- Czy istnieją siatkarze, na którcyh się wzorujesz?
= Nie ma idola, ale uważnie przyglądam się grze najlepszych, ponieważ chciałbym im kiedyś dorównać.
- Po trezch latach gry w Częstochowie przeszedłeś do Bełchatowa. Jak sie odnalazłeś w nowym otoczeniu?
= Uważam, że zmiany sprzyjaja rozwojowi. Gram w barzdo mocnym zespole, z doświadczonymi zawodnikami, mam kontakt z europejska czołówką. To była dobra decyzja.
- A ja ka będzie następna? Liga włoska, czy może rosyjska?
= Na razie nie mam żadnych planów. Teraz najważniejsza jest gra w barwach Skry. Mam juz medale zdobyte w Częstochowie. Chciałbym do kolekcji dołączyć jeszcze jeden. Koniecznie złoty. Potem bedzie czas dla reprezentacji. Zamierzam zdobyć w niej mijesce dla siebie i pojechać na mistrzostwa świata.
- Poruszasz się w trójkącie Bydgoszcz, Częstochowa, Bełchatów. Które z tych miast jest ci najbliższe?
= Bydgoszcz to miasto mojego dzieciństwa. Tam się urodziłem, tam mam najbliższych i zawsze to będzie moje miejsce pod słońcem. W Bełchatowie pracuję i czuje się co raz bardziej u siebie, ale mieszkam w Częstochowie, gdzie spędziłem trzy lata. Z tym miastem jestem związany najmocniej. Niedawno kupiłem mieszkanie. Po pracy wracam do domu, w którym czeka na mnie Dagmara - moja narzeczona i pies. Tu mi najlepiej. Dom jest miejscem, w którym najszybciej się regeneruje i najlepiej odpoczywam.
- Opowiesz o Dagmarze?
= Jeśli ktoś mnie pyta o kobietę idealną, to odpowiadam: moja narzeczona. Wystarczy?
- Jak się poznaliście?
= To było sześc lat temu. Byłem jeszcze w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Pojechałem z drużyną na turniej do Rawy Mazowieckiej. Tam zobaczyłem ją po raz pierwszy.
- Kto zrobił pierwszy krok?
= Najpierw były to takie małe kroczki z obu stron, w kończu podjąłem męską decyzję, podszedłem, przedstawiłem się...
- I?
= Jesteśmy razem. Niedługo pobierzemy się.
- Jak odpoczywasz?
= Najszybciej regeneruję się w domowym zaciszu.
- A gdybyś mógł wyjechac jutro na wakacje?
= To wybrałbym ciepłe miejsce z piękną plaża. Chciałbym zobaczyć delfiny i rekiny w ich naturalnym środowisku.
- Lubisz poczytać?
=Oczywiście. Najczęsciej sięgam po kryminały Agaty Christie. Lubie literaturę sensacyjną. Wiele z tych pozycji doczekało się ekranizacji, więc z ciekawością porównuję wersję oryginalną, z tą przeniesioną na ekran.
- Masz nałogi?
= Mam. Lubię dobrze i tłusto zjeść. Najbarzdiej mi smakuja dania, które każdy rozsądny dietetyk od razu wyrzuca z menu sportowca. Barzdo cenię golonkę, karkówkę, kaszankę i inne smakowitości. Uwielbiam posiedzieć przy grillu, cieszyć się powietrzem, dobrą pogodą i tłustym jedzeniem.
- Walczys z nałogiem?
= Przeważnie przy pomocy sztućców.
- A mówiąc bardziej serio?
= Nie mogę sobie pozwolić na przyrost wagi, więc na kulinarne szaleństwo pozawalam sobie tylko w wyjątkowych okolicznościach.
- Czy gotowanie sprawia ci atką sama przyjemnośc jak jedzenie?
= Mniejszą, bo nie jestem wirtuozem. Przy kuchni Dagmara bije mnie na łeb, ale robię postepy. Ostatnio nauczyłem się robic zupę pomidorową i kotlety mielone. Jestem z siebie dumny.
- Co robisz kiedy juz sie najesz do syta?
= Trawię. Mam naturę domatora, więc czytam, oglądam filmy, najchętniej takie nakręcone na podstawie prawdziwych wydarzeń, spaceruję z psem...
- Czy to nie nudne?
= Przy moim trybie życia, treningach, wyjazdach na lige i puchary, każda chwila w domu to prawdziwa przyjemnośc.
- A może jakieś hobby?
= Od dziecka lubiłem rysować. Zostało mi to do dzisiaj. Gdybym miał więcej czasu, na pewno robiłbym jeszcze wiele rzeczy, które mnie kuszą. Może sie naucze gry na gitarze?
- Kiedy po raz ostani byłeś na dyskotece?
=Chyba ze dwa lata temu, choc bardzo lubie taniec. Równie dobrze czuje się w tancu nowoczesnym, jak i w klasycznym.
- Lubisz śpiewać?
= Jeśli za spiewa uznamy dźwięki, które udaję mi się wyartykułować, na przykład przy goleniu, to odpowiadam; TAK! Lubię spiewać. Staram się jednak nie narażać otoczenia, więc śpiewam kiedy jestem sam, na przykład w czasie podróży samochodem.
- Ludzie znają cię prawie wyłącznie z boiska.Jak ubierasz sie na ulicę?
= Wygodnie, powiedziałbym na sportowo.
- A od święta?
=W oficjalnym ubraniu tez się czuje dobrze, ale na co dzień nie mógłbym się tak ubierać. Za duzo fatygi.
- Jaki jest Michał Winiarski?
= Troche zakręcony. Zdarza mi się o czyms zapomniec, więc o wileu rzeczach trzeba mi przypominac. Lubię żarty, dowcipy, a najbardziej "wkręcać" innych w zabawne sytuacje. Jeżeli trafian na ludzi z poczuciem humoru, to zaczyna się super zabawa. Nie jestem typem wodzireja, za to dobrze się czuję w otoczeniu ludzi nie pozbawinych humoru.
- Ireneusz Mazur mówi, ze jesteś typem wojownika. Czy waleczne serce to twoja recepta na sukces?
= Jeden za składników recepty. Podstawą są umiejętności i zdrowie, ale w starciu równorzędnych przeciwników języczkiem u wagi na miarę sukcesu lub klęski jest właśnie wiara w sukces i serce do walki.
Sorry za literówki ale się spieszyłam jak to przepisywałam. |
|
Jess |
Wysłany: Sob 17:45, 18 Lut 2006 Temat postu: |
|
Znalazłam trochę starszy wywiad, bo z 16.05.05
Najbardziej rozchwytywany polski siatkarz zagra w Bełchatowie
O Michała Winiarskiego zabiegały aż trzy czołowe polskie kluby - oprócz Skry m.in. PZU AZS Olsztyn i Jastrzębski Węgiel. Działacze jeden przez drugiego oferowali przyjmującemu Pamapolu AZS Częstochowa coraz to wyższy kontrakt. Tymczasem wczoraj Winiarski podpisał dwuletni kontrakt ze Skrą Bełchatów. - Zdecydowały względy sportowe - mówi Konrad Piechocki, wiceprezes Skry, który negocjował umowę z siatkarzem. - Tylko u nas Michał będzie miał szansę gry w Lidze Mistrzów.
Przemysław Iwańczyk ("Gazeta Wyborcza"): Miał Pan wiele ofert, wybrał Pan Skrę. Co Pana do tego skłoniło?
Michał Winiarski: Perspektywa gry w dobrym zespole, z dobrymi zawodnikami oraz występy w Lidze Mistrzów. To ostatnie najbardziej.
Zrezygnował Pan także z wyjazdu do Włoch.
- Muszę jeszcze dokończyć studia w Częstochowie. Za rok będę miał licencjat, będę bogatszy o doświadczenia wyniesione z Ligi Mistrzów i wtedy będę mógł pomyśleć o dalszej przeprowadzce. Na razie zamierzam godzić naukę z grą, zwłaszcza że z mojego miasta do Bełchatowa nie jest daleko.
Przecież podpisał Pan dwuletnią umowę ze Skrą.
- Tak, ale w umowie jest zastrzeżenie, że mogę odejść po roku, jeśli pojawi się oferta z zagranicy. Zresztą zobaczymy, jak potoczą się moje losy. Jeśli odegramy znaczącą rolę w Lidze Mistrzów, to niewykluczone, że będę chciał zostać dłużej w Skrze. Ważne, żeby działacze utrzymali dotychczasowy skład.
Rywalizacja o mistrzostwo Polski właściwie nie ma już sensu. Skra to prawdziwy dream team.
- Gdyby tak było, trzeba by poprosić działaczy o rozdanie medali. To jednak tylko sport i wszystko może się zdarzyć. Inne zespoły też się zbroją, czego dowodem są warunki, jakie mi proponowały [PZU AZS Olsztyn i Jastrzębski Wegiel - red.]. Gdybym miał iść tylko za kasą, nie wybrałbym Skry.
Nie ma Pan dość spekulacji na temat Pana zarobków?
- Kwoty podawane przez prasę są przesadzone. Na przykład Pamapol AZS Częstochowa wcale nie proponował mi 200 tys. zł. Wybrałem bełchatowską ofertę i pod względem finansowym narzekać nie mogę.
Skra Częstochową stoi. Aż pięciu graczy, którzy mogą znaleźć się w szóstce grało w Pamapolu AZS. Pracował tam także trener Ireneusz Mazur.
- Ze wspomnianych zawodników nie udało mi się tylko grać w jednym zespole tylko z Piotrkiem Gruszką. Cieszę się, że nasze drogi znów się zeszły. Z nimi można powalczyć w Lidze Mistrzów i w Polsce. Bo na razie mam tylko srebrny medal i dwa brązowe. Brakuje mi złota. |
|